Komiksy o Kapitanie Ameryce, powstały jeszcze podczas drugiej wojny światowej, wtedy to ten bohater był ukazany jako wybawca, z rąk nazistów. Pamiętny był obrazek, kiedy to Steve Rogers, Kapitan Ameryka wymierza pięść samem Hitlerowi. Dziś zostały już tylko wspomnienia, bohater ten odchodzi coraz bardziej w zapomnienie. Nieudana adaptacja filmowa jeszcze w ubiegłym wieku, jeszcze bardziej zniechęciła do tego bohatera, gier o ile pamiętam nie można było się doszukać. Kapitan Ameryka był nie doceniany przez wiele lat, potencjał jaki drzemie w tej postaci w końcu został wykorzystany w dobrym kierunku. Najpierw zrobiono całkiem dobry film z Kapitanem Ameryką w roli głównej, zapewne nie będzie to ostatnia taka produkcja, za niedługo pojawi się film The Avengers, gdzie Ameryka również się pojawi. Nas jednak bardziej interesować będzie gra wydana, została w lipcu ubiegłego roku i dostawała recenzje dosyć dobre. Czy jednak ten bohater może na dłużej zagościć na ekranach naszych telewizorów. Zapraszam do przeczytania recenzji z gry Captain America Super Soldier.
Jeżeli chodzi o wątek fabularny, to jest on zdecydowanie jak dla mnie za krótki i miejscami strasznie nudny, jak i również monotonny, na pewno tego punktu nie można zaliczyć do najmocniejszych aspektów tej gry. Jednak zacznijmy od początku. Steve Rogers, dzielny super żołnierz, wyrusza na zniszczenie tajnej organizacji pod nazwą "Hydra" służy ona nazistom i wynajduje różnorakie niebezpieczne bronie i roboty, które chcą spustoszyć świat. Zapewne jest to strasznie naciągane, gdyż nie można sobie było wyobrazić sobie w tamtych czasach robota wielkości wieżowca, mimo wszystko jeżeli chodzi o całość fabuły to ujdzie ona w tłoku. Oczywiście, że spodziewałem się czegoś lepszego, ale można na to jakoś przymknąć oko, gdyż weźmiemy pod uwagę, że to pierwsza taka poważna gra o tym bohaterze.
(Guten Morgen)Butem w mordę :D
Tak przedstawia się właśnie wątek fabularny w tej grze, biegniemy przed siebie, niszczymy kolejne oddziały wrogów i przedostajemy się dalej, jest to coś co w takich grach ceni się najbardziej czyli akcja, wspomniałem wcześniej że fabuła miejscami jest strasznie nuda, głównie mam na myśli bieganie po dużych lokacjach, aby przeciągnąć jakąś dźwignię, nużące i nieprzyjemny, gdzie ta akcja. Może to dlatego gra jest taka tania na konsolach ?
Mechanika gry, to najmocniejszy element ten gry. System walki żywcem jest ściągnięty od naszego przyjaciela "Człowieka Nietoperza", ale to tylko grze wychodzi na plus, bo naprawdę eliminuje się kolejnych przeciwników z uśmiechem na twarzy. Mam do dyspozycji pięści, nogi, oraz naszą boską tarczę, która działa jak bumerang, a przy tym jest strasznie mocna, pozwala nawet odbijać większość pocisków, czy innych ciekawych tego typu laserów i rakiet, chociaż z tym ostatnim może być mały problem.
Leć !
Dodatkowo, jak to widać na załączonym obrazku wyżej, tarczą możemy grać też odbijać naszych przeciwników, nie wiem jak nazwać taką dyscyplinę, może tak jak to słychać "odbijanie tarczą". W każdym razie system walki, jakiś aż tak strasznie rozbudowany nie jest, jednak mamy tam jakieś ataki specjalne, podczas których czas jakby się spowalniał i wszystko widać, w pięknej spowolnionej scenerii.
Bum w pysk :D
Przejdźmy teraz do elementów zręcznościowych, nazywanych również quick time event. Nie ma ich za wiele i ograniczają się jedynie do wyczucia odpowiedniego naciśnięcia klawisza, aby było bardziej łatwo, to dodam że tylko jednego. Kiedy przemieszczamy się po rurkach, czy też różnego rodzaju konstrukcjach, nasz Kapitan Ameryka nie ma z tym problemu, my tylko musimy wciskać dobrze te guziki, jeżeli wciśniemy źle to również się nic złego nie stanie, ale nie dostaniemy żadnego combosa i dla osobników lubiących osiągnięcia, skończy się to źle, bo okazji do zdobycia za takie sztuczki osiągnięcia jest naprawdę mało. W każdym razie, ten element jest dosyć przyjemny, taki jakby trochę Assassin's w świecie Kapitana.
Łopa !
Został nam już tylko ostatni element mechaniki, a mianowicie łatwiutkie zagadki logiczne. Głównie występują przez całą grę, aby otworzyć jakieś drzwi, które blokują nam dalszy dostęp do następnych części lokacji. Polegają na tym, że mamy dwa zbiory przypadkowych liczb i liter i musimy odnaleźć w drugim zbiorze taką samą literę bądź cyfrę, aby było tak, że jeden zbiór z tą cyfrą bądź literą najedzie na drugi o tej samej literze bądź cyfrze, wcale nie jest to skomplikowane, a nawet bardzo dobre, nie wymaga większego myślenia tylko dobrego wzroku, a wszystko to jest na czas.
Przepraszam, jest jeszcze jeden kruczek w tym wszystkim, oczywiście są też elementy poszukiwacza skarbów, ale bardzo nudne, więc chciałem je jakby ominąć, jednak nie mogłem was oszukiwać. Po prostu zbieramy jakieś puszki, papierki i tak dalej.
Nie będę zbytnio się tutaj rozpisywał, bowiem otoczenie wygląda średnio i tyle mogę powiedzieć. Wiele szczegółów jest niedopracowanych, ale na to też przymykam oko. Muzyki nie oceniam, gdyż takowej nie da się zaobserwować, a ciężko ocenić coś, co ma zaledwie trzy czy cztery wątki muzyczne. W każdym razie, zachęcam was do kupna tej gry, nowa teraz kosztuje w okolicach 50 zł, więc to wcale nie jest tak dużo.
Dzisiaj jest niedziela, bardzo ponura niedziela, idealna aby usiąść wygodnie przed konsolą i trochę pograć. Dzisiaj wypadło na Xboxa 360 i na starszy tytuł, a mianowicie Splinter Cell Conviction. Miałem już okazje zagrać w ten tytuł na komputerach osobistych, niestety tylko chwilę, dlatego też po promocyjnej cenie zakupiłem ten tytuł na Xboxa. Opiszę tutaj krótko o początkach mojej przygody z nim, uwaga to nie jest żadna recenzja, powoli naprawdę nie nadążam przechodzić gier i brakuje mi ciekawych gier do recenzji, dlatego też za tydzień podejrzewam aż dwie recenzje, prawdopodobnie w sobotę i niedzielę, w każdym razie w sobotę już na pewno coś się pojawi.
W każdym razie Conviction od samego początku zaczyna się bardzo ciekawie, ale nie zdradzę wam jak, powiem tylko że Sam Fisher wkracza ponownie do akcji, dopiero przeszedłem dwie misje, ponieważ wolę się pobawić w trybie kooperacji, który jest bardzo przyjemny do czterech osób. W każdym razie najnowsza część Splinter Cella wznosi pewne świeżości jeżeli chodzi o rozgrywkę, podobnie będzie wyglądał najnowszy Hitman. Akcja, akcja i jeszcze raz akcja, ale to jest normalne w tej grze, ta seria przyzwyczaiła nas do pełnej akcji. Zdradzić mogę jeszcze jedynie, że występują zaskakujące zwroty akcji.
OCZEKUJCIE RECENZJI ! Tam wszystko opiszę i mam nadzieje, że wykonam to dobrze.
Późny wieczór, a ja postanowiłem coś tutaj napisać. Otóż w piątek zacząłem swoją przygodę z grą Captain America: Super Soldier w wersji na konsole PlayStation 3. Nie jest to recenzja, tylko taka jakby zapowiedź recenzji, która ujawni się myślę, że za tydzień. Przejdźmy więc do konkretnych rzeczy.
Gra opiera się o jednego z najbardziej lubianych superbohaterów Kapitana Amerykę. Jako super żołnierz, ma on za zadanie oprócz dawania nadziei na zwycięstwo, zniszczenie tajemniczej organizacji o jakże dźwięcznej nazwie "Hydra". Jakby tego było mało, spotka na swojej drodze kilka ciekawych osobistości ze świata łotrów, w tym też swojego odwiecznego wroga Red Skull'a (Czerwoną Czaszkę). W każdym razie, gra wygląda całkiem dobrze, system walki zbliżony całkowicie do tego, którego znamy z Batmanów, główny bohater nie jest drętwy, przemawia więc głosem Chrisa Evansa, który również wcielił się w rolę Kapitana Ameryki w filmie "Kapitan Ameryka: Pierwsze starcie", więc całość wygląda bardzo klimatycznie. Jest to typowa gra akcji, więc nie ma czasu na chwilę nudy, występują również zagadki i to co zbieracze lubią najbardziej, ciekawostki. Niestety dużą wadą tej gry jest otoczenie, które jest widać, że robione na szybko, obiekty są niedopracowane, a często w otchłani widać czarne okna, tak jakby ktoś wypełnił w paincie białe tło, czyli tak zwane zrobione na odwal się, aby jakoś sprzedaż poszła. Mimo wszystko muszę powiedzieć, że Captain America wypada całkiem nieźle, niektóre magazyny dają mu aż 7 punktów, na 10 możliwych. Ja uważam, iż to był to dobry zabiega, aby odświeżyć już zapomnianego przez wielu bohatera komiksów, który gdzieś tam już zanikał. Pełna recenzja już wkrótce.
Witajcie. Seria Resident Evil zdążyła nas przyzwyczaić do tego, że zawsze trzyma poziom i potrafi dobrze wystraszyć, chociaż jak niektórzy uważają kolejne części tej odsłony były tylko gorsze i gorsze, właściwie to jeśli miałbym przyznać tytuł najlepszej części, to z pewnością byłaby to gra z numerkiem cztery na końcu. Naprawdę to był kawał dobrej roboty. Inne typu części jak Code Veronica i tak dalej, wychodzące na Playstation i Playstation 2 troszeczkę można powiedzieć niszczyły poziom, chociaż w Code Veronica utrzymali koncepcje tych starszych produkcji. Jednak kiedy na rynku pojawił się Resident Evil 5, nie został on przyjęty najlepiej, mimo wszystko warto zagrać w ten tytuł, a z racji z tego że niedługo pojawia się nowa odsłona z numerkiem sześć, to ja spróbuję wam przedstawić piąteczkę.
Fabuła kręci się wokół tajemniczego wirusa, którego nazwę poznacie sami, jeżeli zasięgnięcie po ten tytuł. Sama akcja odbywa się w Afryce, można powiedzieć iż przez to wiele osób może odczuć rasistowskie zapędy, gdyż głośno o tym było po wyjściu gry, ale my skupmy się na fabule. Przygodę tą mamy okazję przeżyć z dwójką bohaterów Chrisem i Sheavom, jeżeli tak to można napisać, bowiem tak brzmią ich imiona. Oczywiście w trakcie rozgrywki poznamy wiele ciekawych wątków, rozwiążemy zagadkę wirusa, a także poznamy kto go wywołał tego wirusa, który zamienia ludzi w zwykłe krwiożercze bestie, które żądają ludzkiego mięsa. To by było na tyle, jeżeli chodzi o krótkie przedstawienie fabuły, jak widzicie jest ona prosta i przejrzysta dla każdego, przemieszczamy się do przodu i mordujemy kolejnych przeciwników...proste.
Mechnika gry jest rozbudowana, gdyż mamy tutaj elementy RPG, akcji, zagadek logicznych i wiele innych mniejszych. Nic dziwnego jednak, ta seria już nas przyzwyczaiła do swojej mechaniki, która zawsze stała na wysokim poziomie, jej odwiecznym rywalem w tej kategorii był Silent Hill, z którą nadal toczą wojnę. Mimo wszystko "Rezydencja Zła" przyjmowana jest przez graczy nadal w pozytywny sposób, można nawet przepuścić iż mechanika zostanie wzbogacona o kolejne dodatki w kolejnej odsłonie serii. Tymczasem zajmijmy się poszczególnymi mechanizmami.
Gdzie pieniądze są za las ?
Zacznijmy od elementów RPG, w grze występuje kilka momentów w których może zdecydować o losie rozgrywki, a także sklepik po każdym epizodzie. W sklepiku tym możemy dokupić elementy niezbędne nam do przetrwania, a także dokupić to coraz nowsze bronie, pancerz i takie tam, jak wcześniej wspomniałem pozwala nam to przetrwać. Jednak nie tak łatwo wszystko zakupić gdyż ceny są wyraźnie wysokie, na każdym poziomie trudności, więc warto tutaj rozważnie robić zakupy, będziemy wyraźnie odczuwać wzrost poziomu trudności z levelva na level, ale to dobrze że gra nie jest za prosta i w większości wypadku korzystanie ze sklepu, czy oszczędzanie amunicji jest jak najbardziej wskazane.
Kuszownicy :D
Elementy akcji w grze chyba są widoczne od razu na początku gry, pościgi, wybuchy, strzelaniny, nieoczekiwane zwroty akcji, to mógłby być dobry materiał na film, na podstawie gry. Owszem powstały już filmy pod znaczkiem Resident Evil, ale tutaj pisałem o tej części właśnie. System strzelania jest troszeczkę wkurzający szczególnie jeżeli gramy na konsoli, często musimy się namęczyć aby wycelować w głowę przeciwnika, mimo wszystko i jakby na to nie patrzeć to całkiem dobry trening zręcznościowy, nie bądźmy tacy okrutni, dajmy też troszkę z siebie.
Le parkour :D
Zagadek logicznych występuję w grze mało, ale skoro pojawiają się takie elementy, to warto o nich wspomnieć, otóż zagadki tutaj polegają zazwyczaj na znalezieniu odpowiednich artefaktów i odblokowaniu pewnych przejść, bądź też przesunięciu w odpowiednim czasie dźwigni, co nie jest wyczerpującym dla naszej głowy zadaniem, mimo wszystko to trochę cieszy, chwila na odsapnięcie po potyczce z dziesiątkami zombie, taka prosta zagadka może być nawet odstresowaniem, ale tutaj polemizowałbym, w ogóle nad tym wszystkim i te ostatnie zdanie było troszkę bez sensu.
Dzień dobry, tutaj ponury grabarz ;)
Quick time event, czym byłby świat bez tych elementów grze ? Chyba nudą, teraz już wiele produkcji decyduję się na quick time eventy, często są one uruchamiane z zaskoczenia aby rozbudzić trochę gracza, jeżeli przez kilkanaście minut miał zbyt łatwo. Tutaj mamy praktycznie cały czas takie elementy, kiedy na przykład zaatakują nas zombie z zaskoczenia albo nie zrobimy uniku, w niektórych momentach odpowiednie wciśnięcie klawisza jest momentem kluczowym. Więc sami sprawdźcie.
Z początku zajmę się dźwiękiem, który jest bardzo klimatyczny, Capcom zajęła się tworzeniem muzyki chyba w podobnym składzie jak to było w wypadku czwórki w każdym razie przedstawiam panów, którzy są odpowiedzialni za stworzenie muzyki właśnie do tej odsłony: Kota Suzuki, Hideki Okugawa, Akihira Norita, Seiko Kobuchi. Czterej panowie, którzy stworzyli naprawdę dobry soundtrack, być może to w pewnym stopniu ratuje grę przed utratą ważnych punktów w tej recenzji. Według mnie to istny majstersztyk jeżeli chodzi o soundtracki, naprawdę pogratulować bo w moim przypadku soundtracki są w grach bardzo ważne.
Grafika jak na tamte czasy, stoi naprawdę na wysokim poziomie i prezentuje się całkiem nieźle, ruchy postaci czy animacje również są dobre, ale strasznie przypominają te z czwórki, czyżby Capcom było troszkę leniwe i odpuściło sobie tworzenia nowych ruchów ? Tego nie mogę im zarzucić, mimo wszystko przeciwnicy zostali wykonani w bardzo dobry sposób i na pewnych poziomach są zróżnicowani, oczywiście występuję ci podstawowi i ci bardziej wymagający zręczności, tak zwani bossowie, których tutaj jest dosyć sporo, ale niektóre są strasznie do siebie podobni. Mimo wszystko pod tym względem gra wychodzi na plus, więc czas na podsumowanie.
Hohohoho, akurat tak sobie przeglądałem sieć, gdyż wpadłem na Alan'a Wake'a, z racji z tego że niedawno pojawił się na PC, gdzie recenzja widnieje już na tym blogu, ponownie wtopiłem się w mroczny świat Bright Falls, dlatego też tutaj króciutko opiszę wam pierwszy dodatek do Alan'a Wake'a. Może to być załataniem pewnej luki w moim blogu.
Więc tak, akcja dodatku "The Signal" po Polsku "Sygnał", rozgrywa się w Bright Falls, ale też nie do końca. Przygoda z tym dodatkiem trwała takie dobre dwie godzinki, idealna rozrywka w nocy, dodatek wydaje się być bardziej ciekawszy niż podstawowa wersja gry, ale troszeczkę irytujący jest fakt, że nic nowego wniesione do gry nie zostało. Mimo wszystko akcja rozgrywa się w głowie bohatera, został on uwięziony w ścianie mroku i musi stoczyć walkę z samym sobą, ciekawe brzmi i też ciekawie wygląda, naszym pomocnikiem jest Zane, który jest nadzieją i lampką w ciemnym tunelu, to on stara się abyśmy nie zagonili się daleko i stracili panowanie nad umysłem. Ciekawym motywem są słowa porozrzucane w trakcie rozgrywki, które są otoczone czymś mrocznym i aby to odblokować, trzeba otoczkę zniszczyć latarką. Podczas zabawy Alan obserwuje sam siebie w telewizji, tylko ta jego telewizyjna wersja, jest gorsza od niego, bardziej mroczna i zła, wypowiada szereg zdań, a potem to zaczyna dziać się naprawdę, czyli w głowie Alan'a, który toczy z tym wszystkim walkę. Zakończenie jest zaskoczeniem, przynajmniej takim małym, jak ktoś by wywnioskował, to może się domyśleć kto będzie przeciwnikiem końcowym.
MOBA (Multiplayer Online Battle Arena), gatunek ten już ma dziesięć lat i z roku na rok, pokazuje, że nie odstaje od innych gatunków, świetnym tego przykładem jest League of Legends wydana w 2009 roku, powoli leci już jej trzeci roczek, a gra nadal utrzymuje większość graczy na świecie, co jest takiego w tej grze, że osiągnęła taki fenomen. Zapraszam do przeczytania recenzji z gry League of Legends.
W grze występują dwa tryby:
Tryb klasyczny – zawodnicy zostają podzieleni na dwie drużyny, każda po trzech lub pięciu graczy (zależy od tego na jakiej mapie chcemy się zmierzyć). Drużyny rozpoczynają rozgrywkę w przeciwnym rogach mapy, w pobliżu tzw. „Nexusa”. Aby wygrać mecz, drużyna musi zniszczyć Nexus przeciwnika. W tym celu należy zniszczyć szereg wież stanowiących swoistą ochronę przed dojściem do Nexusa, zwane są potocznie "turretami", w zależności od wersji językowej zapewne jeszcze inaczej. Są one umieszczone wzdłuż ścieżek do baz, zwanych "lane'ami". Po drodze zawodnicy zdobywają poziomy, zabijając tzw "miniony" (małe NPC, które wychodzą z Nexusa) oraz wrogich bohaterów, do tego dokupują jakieś ulepszenia w sklepie aby po prostu wzmocnić swojego bohatera. W LOL'u gracze rozpoczynają zabawę z poziomem 1, maksymalny poziom podczas gry to poziom 18. Rozwijają cztery różne umiejętności: trzy z nich to umiejętności zwykłe, które mają niski czas odnowy i jedna zwana "ultimate", która jest znacznie potężniejsza od innych, ale zazwyczaj ma ona długi czas odnowy (niektórzy bohaterowie, np. Kog'Maw, Corki, Blitzcrank mają bardzo krótkie odnowienie umiejętności specjalnej).
Tryb dominacji – podobnie jak w trybie klasycznym gracze podzieleni są na dwie pięcioosobowe drużyny. Celem gry jest zniszczenie wrogiego Nexusa, który posiada 500 pkt. zdrowia. Nie można go jednak uszkodzić bezpośrednio atakując bohaterem. Na mapie twórcy umieścili pięć miejscówek (wiatrak, wiertło, cmentarzysko, kamieniołom i rafinerie), które gracze mogą przejąć, a potem starać się jak najdłużej kontrolować. Jeżeli w posiadaniu drużyny znajduje się ponad połowa miejsc liczba punktów zdrowia wrogiego Nexusa spada. Prędkość z jaką Nexus traci punkty zależy od liczby kontrolowanych miejsc - im więcej, tym szybciej Nexus traci zdrowie. Dodatkowo twórcy gry wprowadzili specjalne zadania, które pojawiają się wraz z rozwojem gry. Zadaniem może być np. przejęcie cmentarzyska czy kamieniołomu. Wykonanie zadania skutkuje natychmiastową utratą części punktów zdrowia wrogiego Nexusa. Przejęcie miejsca odbywa się poprzez podejście do niego bohaterem i utrzymanie pozycji przez kilka lub kilkanaście sekund (im więcej bohaterów i minionów przejmuje miejsce tym szybciej się to odbywa). W czasie przejmowania miejsca bohater nie może walczyć. Punkty mogą przechodzić z rąk do rąk nieograniczoną ilość razy
Fields of Justice:
Mapy w League of Legends zwane są Fields of Justice, czyli Polami Sprawiedliwości.Obecnie do dyspozycji gracze mają trzy mapy:
Summoner's Rift – mapa oparta na DoT’cie. Ma 3 lane'y i jest przystosowana dla 10 graczy.
Twisted Treeline – mapa ta jest mniejsza i posiada tylko 2 lane'y. Grać na niej może 6 osób.
The Crystal Scar – mapa typu hold and capture (tzw. dominion). Główna część mapy jest zrobiona w kształcie koła, przez co lane'm jest właśnie ono. Gracze mogą tu tworzyć 5 osobowe drużyny.
Słów kilka o Bohaterach i Runach:
Każdy gracz może kontrolować jednego championa (bohatera). W grze dostępnych jest 94 bohaterów, ale ta liczba ciągle jest zwiększana, zazwyczaj co dwa tygodnie pojawia się nowy bohater. Każdy z nich posiada unikalne cechy. Dzięki temu bohaterów można podzielić na kilka rodzai:
tank (postać która jest bardziej wytrzymalsza od innych, częściowo "mage" albo "support"),
carry (postać na początku słabsza, którą podtrzymuje przy życiu reszta drużyny, w późniejszych fazach gry mocniejsza, tak że ona utrzymuje przy życiu innych),
mage (postać specjalizująca się w magii),
support (postać wspomagająca, służąca pomocą innym bohaterom);'
Jungler - (bohater porzucający działanie na linii, zajmując się zdobywaniem złota i doświadczenia poprzez zabijanie neutralnych potworów w lasach pomiędzy głównymi ścieżkami.)
lub ze względu na sposób zadawania obrażeń:
AD (Attack Damage, zadaje największe obrażenia podstawowymi atakami)
AP (Ability Power, zadaje obrażenia umiejętnościami).
Runy:
Runy od niedawna mają niewielki już wpływ na grę, mimo wszystko przydają się w graczom w rozgrywkac. Istnieją 4 typy: Znaki - ofensywne, Pieczęcie - defensywne, Glify – magiczne, Kwintesencje – uniwersalne. Runy są również podzielone na 3 „Tiery”. Wyższe tiery wymagają większego poziomu Summonera, ale dają lepsze bonusy. Runy można kupić w zakładce Sklep. Summoner musi umieścić runy w Księdze Run. Wyróżniamy kilka gatunków run, za względu na to, jakie właściwości polepszają :
na zdolności (zmniejszone cd (cooldowny), zwiększone AP i penetracja obrony przed magią),
na obronę (zwiększony pancerz, odporność magiczna, a także większe powodzenie uniku przed atakami),
na zdrowie (większa ilość zdrowia i szybsza jego regeneracja),
na manę/energię (zwiększona magia i energia, a także ich regenracja),
na atak (zwiększają atak bazowy i szybkość ataków, zwiększają szansę i obrażenia z trafienia krytycznego, zwiększają penetrację pancerza),
na wsparcie (zwiększają szybkość ruchu, kradzież życia, wampiryzm zaklęć, a także wpływa na szybsze wpływanie złota).
Masteries(Specjalizacje):
Masteries to dodatkowe zdolności umieszczone w drzewkach umiejętności. Są podzielone na 3 rodzaje: Atak, Obrona i Wsparcie. Przywoływacz może umieścić w takim drzewku jeden punkt na każdy zdobyty poziom (maksymalnie 30 punktów). Masteries mogą być ponownie rozdzielane przed każdą bitwą. Przydają się w rozgrywce zazwyczaj jest to zawsze czegoś więcej do przodu, ułatwiają znacznie grę np: Junglerowi.
To raczej byłoby na tyle, jeżeli chodzi o ogólny zarys rozgrywki, w takich wypadkach recenzja dźwięku i otoczenia nie jest potrzebna, bynajmniej w moim mniemaniu, gdyż trzeba tutaj czerpać radość z gry, a nie zwracać uwagi na szczegóły, dlatego też podsumowanie pozostawiam graczom, którzy w tą grę być może zagrają. Mam nadzieje, że kiedyś zobaczymy się na Fields of Justice, przyznaje się bez bicia że korzystałem z pomocy wikipedii ;)
Cześć jak się macie, jest bardzo późno, a ja kompletnie zapomniałem o wstawieniu recenzji na bloga. Z racji z tego, że naprawdę nie mam do zrecenzjowania konkretnej gry, pod ostrzał za tydzień wpadnie League of Legends, nie jestem w tą grę profesjonalistą, a raczej niedoświadczonym graczem, który odstaje zapewne od tych najlepszych graczy, którzy mierzą się ze sobą w różnych turniejach, mimo wszystko poddam tą grę recenzji, pod względem mechaniki, dźwięku i otoczenia. Więc, widzimy się za tydzień !
Z horrorem w przestrzeni kosmosu, mieliśmy się okazje już spotkać w roku 2008, wtedy to produkcja pod nazwą "Dead Space" urzekła wielu graczy na całym świecie, którzy uznali, że produkcja wniosła wiele świeżości w gry tamtejszego rynku. Po trzech latach wyszła kolejna część, pod nazwą "Dead Space 2", był to rok 2011, na początku tytuł przyjął się znakomicie, co za pewne było do przewidzenie, gdyż zapowiedzi tytułu były bardzo gorące. Niektórzy uważają, że część druga jest lepsza od jedynki, czy jest tak na sto procent ? Usiądźcie wygodnie i przeczytajcie kilkanaście zdań o dalszych przygodach Issaca Clarke'a.
Fabuła w pierwszej części rozgrywała się na statku i była dosyć dramatyczna dla bohaterów akcji, gdyż okazało się, że jest to śmiertelna pułapka dla nich wszystkich, zaraz po wylądowaniu. W dwójce od początku mamy jedną wielką zagadkę, co się działo z Isaaciem po części pierwszej i jak się znalazł na jednym z księżyców Saturna, bo właśnie tam rozgrywa się akcja. Odpowiedzią na to, jest film animowany pod nazwą Dead Space: Afterfall, ale nie na wszystkie pytanie nam odpowie, w każdym razie na samym początku główny bohater jest w kaftanie bezpieczeństwa i odbywa rozmowę z lekarzem, bądź jakimś profesorem, który chciał wyciągnąć od niego informacje na temat tajemniczego znaku. Chwilę po tym, lekarza atakuje nekromorf, a Isaac rusza przed siebie, walcząc o przeżycie.
Uciekaj Isaac, uciekaj !
Więc tak w przybliżeniu wygląda początek gry pod tytułem "Dead Space 2", wydaje mi się jednak dużo ciekawszy od poprzednika, czuć od początku dramaturgię wydarzeń, całkiem to wyszło na plus i na pewno przyciągnęło gracza do dalszej rozgrywki. Trzeba jednak przyznać, że nie mogę wam zdradzić dalszych części fabuły, możecie się domyśleć, że Isaac znajdzie kabinę z kombinezonem i ponownie pójdzie na starcie z nekromorfami, tutaj jednak trochę więcej dowiemy się o tajemniczym znaku i wydarzeniach na statku Ishimura. Warto dodać też, że w końcu główny bohater jest taki jaki powinien być, czyli dosyć gadatliwy i odważny, nadal jednak walczy z wizjami o swojej żonie, często przez to widzi rzeczy których nie ma. Do dzieła Isaac, ruszaj !
Mechanika gry praktycznie niczym nie różni się od poprzednika, więc nie będę tutaj po kolei rozpisywał każdego z elementów, warto dodać, że została ona jednak troszkę poprawiona, interfejs jest bardziej przejrzysty, a system walki przyjemniejszy, gdyż tym razem dostajemy podobny arsenał broni, nie odczuwamy takiego jakby "Deja Vu", gdyż duży wpływ też ma świeżość dodana do mechaniki. Poprawione działania różnych elementów na kombinezonie Isaaca, to raczej nie było konieczne, moim skromnym zdaniem, ale niektórzy uważali, że był to dobry zabieg.
Pazurku, Pazurku :D
System ulepszania swoich umiejętności i kupowania różnych przedmiotów, również nie uległ większej zmianie, dlatego też jak wcześniej już wspomniałem nie będę go dokładnie opisywał i ten punkt związany z mechaniką gry, uważam za zamknięty, gdyż nie różni się znacząco od poprzednika, jest tak samo dobra i przyjemna.
Dźwięk to przede wszystkim odgłosy otoczenia, podkreślające praktycznie wszystko, zaczynając do klimatu, kończąc na strachu. Rzeczywiście momenty dźwiękowe w pewnych momentach potrafią wystraszyć, jednak gra sama w sobie nie jest taka straszna. Muzykę do gry, którą możemy usłyszeć, skomponował Jason Graves, jeżeli te informacje są prawdziwe, gdyż sugerował się wiedzą google. Mimo wszystko, brzmi ona bardzo dobrze, przede wszystkim pasuje do tej gry i jest przydatna, mimo iż niektóre gry o podobnej tematyce, raczej powołują się tylko na dźwięki z otoczenia. Macie tutaj próbkę tego co można usłyszeć.
Przejdźmy teraz do otoczenia, które uległo znacznej poprawie pod względem graficznym, jednak nie aż tak wielkim, widać jednak dodane nowe elementy, zwłaszcza jak jesteśmy w przestrzeni, bo zdarzają się takie urywki w grze. Mamy też troszkę więcej przeciwników, dodane zostały między innymi zmutowane dzieci, które wyglądają naprawdę bardzo dobrze, o niemowlakach wspominać raczej nie będę, gdyż to po prostu pokazuje jak bardzo chore umysły w pozytywnym znaczeniu, mieli twórcy tych postaci. Oczywiście są nasi weterani z pierwszej części, ale też dochodzi kilka innowacyjnych bossów, a nie tylko jak to było w przypadku pierwszej części, jeden najważniejszy. W grze dzieje się znacznie więcej niż w jedynce, lokacje wydają się dla mnie być bardziej mroczniejsze niż to było dotychczas.
"Cześć Tato !"
Zdarzają się w grze momenty, gdzie praktycznie panują ciemności egipskie, a jedyne co nam pomaga w poruszaniu się po dalszej części statku, to po prostu latarka wbudowana w naszą broń. Przy tym dodać dźwięki z otoczenia, jakieś pojękiwania, mruczenia, w moim wypadku to wystarczyło aby na chwilę ujrzeć ekran menu po zapauzowaniu rozgrywki. Mimo wszystko uważam, że bardziej jest ona kierowana do widzów powyżej piętnastego roku życia, gdyż nie każde sceny są do końca normalne. Nie zmienia to jednak faktu, że gra naprawdę stoi na wysokim poziomie, a twórcy wykonali kawał znakomitej roboty. Krążą też pogłoski, że tworzy się część trzecia, ja z niecierpliwością czekam. Obecnie ten tytuł nie jest najdroższym tytułem, posiada tryb multiplayer, którego niestety nie opiszę gdyż nie miałem okazji się z nim spotkać. Dla fanów poprzedniej części pozycja obowiązkowa, a czasem warto sobie odświeżyć pamięć, zanurzając się ponownie w odmęty jednego z księżyców Saturna.
PS Podsumowanie dodam pod wieczór, dziwne problemy się pojawiły.
Witajcie ! Wracam po dwóch tygodniach przerwy, zaprzepaściłem jedną recenzje, ale to wynika z tego, że po prostu czasami brak mi pomysłów na daną recenzję i wolę ją sobie odpuścić, lepiej nie pisać nic, a niżeli robić taką beznadziejną recenzję jak to było w przypadku Lego Star Wars The Video Game.
Krótkie malutkie przywitanie i czas ogłosić co dzisiaj padnie pod moje skrzydła, jak dobrze wiecie nie jestem aż taki surowy w ocenianiu gier, a liczy się dla mnie tak samo muzyka jak i rozgrywka, na grafikę często można przymknąć oko, gdyż my mamy czerpać przyjemność z gry i bawić się nią, bo do tego one służą, chociaż nie każde, niektóre mają to do siebie, że potrafią ludzi poruszyć od środka, wzruszyć i wywołać łzy, to jest raczej dziwny zabieg, ale niektóre gry są już robione jak dobre filmy, które niedawno weszły do kin. Zapewne ta historia, którą wam dzisiaj przedstawię nie wywołuje łez, ale z pewnością porusza, gdyż jest opowiedziana i zrealizowana w genialny sposób. Usiądźcie wygodnie, przygotujcie baterie do swoich latarek, bo ruszamy w mroczną podróż po miasteczku Bright Falls. Czyli jak możecie się już domyśleć, dzisiaj spróbuje dobrze zrecenzować grę Alan Wake, która niedawno pojawiła się na komputery osobiste w wersji steam, ale już niedługo również w wersji pudełkowej, a od dłuższego czasu gości na platformie Xbox 360.
Głównym bohaterem w grze jest tytułowy Alan Wake, jest on pisarzem, który ma w swoim dorobku kilka dobrych książek, są to głównie horrory, niestety od okresu dwóch miesięcy nie może napisać żadnej nowej książki, ponieważ nękają go koszmary. Już od samego początku fabuła stoi na wysokim poziomie, na początku już toczymy walkę w śnie Alana, ale to dopiero początek. Jego żona Alice postanawia wyjechać z nim, gdzieś daleko aby Alan w końcu mógł odpocząć i w najlepszym wypadku coś napisać. Tak więc Alan, wyjeżdża na wczasy...ale wczasy, to złe określenie tego co będzie musiał przeżyć.
Bright Falls, nie jest jednak takie złe...
Więc rusza wraz ze swoją ukochaną do miasteczka Bright Falls, tam podobno odbywa się jakiś festyn, a krajobraz jest bardzo malowniczy, Alice jest zadowolona z tego wypadku, Alan oczywiście też, nie domyśla się przecież, co tutaj może się wydarzyć, a częste koszmary na pewno nie działają lepiej na samopoczucie głównego bohatera. Wszystko klei się jak dobry serial, nawet mamy taki jakby wstęp przed każdym epizodem, ale nie rozpędzajmy się tak i wróćmy jeszcze do początku. Alan miał odebrać klucze od pewnej osoby, która miała im zapewnić w Bright Falls miejsce do zamieszkania, kto to taki ? Tego dowiecie się grając właśnie w tą grę. Jednak zamiast miłego starszego Pana, Alan spotyka niezbyt z wyglądu przyjazną kobietę, która wręcza mu po prostu klucze, mówiąc że tam mają zamieszkać. Sam wygląd kobiety, już przeraża, a wszystkiemu towarzyszy utrata światła, wtedy jednak Alan nie był niczego świadomy i pojechał wraz z Alice w miejsce zwane Cauldron Lake. Jego żona z racji z tego, że boi się ciemności kupiła kilka latarek aby zabezpieczyć się w razie utraty światła. Po przyjeździe widzą, że nie jest to jakiś luksusowy domek, w dodatku już na samym początku są problemy ze światłem. Alan jednak szybko się z nim uporał i wracając do Alice, zobaczył że ta przygotowała mu maszynę do pisania, aby mógł coś napisać. Ten jest wściekły takim podejściem swojej żony i wywiązała się kłótnia, Alan postanawia odreagować na zewnątrz i wychodzi z domu. Chwilę później światło w ich domku gaśnie, a Alice zaczyna przeraźliwie krzyczeć, Alan śpieszy jej na ratunek, ale widzi tylko, że coś porywa Alice do wody, więc rzuca się za nią...ale nic to nie dało, ponieważ budzi się w samochodzie, który najprawdopodobniej miał wypadek.
To naprawdę dobrze opowiedziana historia ; )
Alan zastanawia się czy był to tylko jego kolejny koszmar, ale kiedy uświadamia sobie, że miasteczko nie jest takie przyjazne jak wyglądało, szybko dowiaduje się, że jest to niestety rzeczywistość, a większość wydarzeń, które się wydarzyły są wzięte z jego najnowszej książki, której niestety sobie nie przypomina aby pisał. Kochający mąż, podejmuje walkę z ciemnością, bo właśnie to nam będzie towarzyszyć przez całą fabułę, pojawią się też lokacje, gdzie będziemy się poruszali w pełnym świetle dnia codziennego, ale to tylko chwilowe momenty. Głównie przyjdzie nam się zmierzyć z opętanymi przez ciemność mieszkańcami Bright Falls, którzy po prostu chcą nas najprościej w świecie zabić. Podczas tej historii, poznamy kilka ciekawych postaci, między innymi przyjaciela Alana, zabawnego Barryego, który potrafi w niektórych momentach rozbawić gracza. Tak przedstawia się początek fabuły w Alanie Wake'u, oczywiście mógłbym opisać dalsze losy bohatera, ale wtedy tylko zepsułbym wam rozgrywkę, tak więc jeżeli chcecie poznać historię Bright Falls z Alanem w roli głównej, musicie po prostu wybrać się w tą mroczną podróż.
Mechanika gry z pewnością nie należy do skomplikowanych, aczkolwiek jest czymś na pewno świeżym, chociaż tutaj nie mogę zapewnić tego w stu procentach, gdyż wcześniej nie grałem w podobne tego typu gry, a słyszałem, że Alone in The Dark, jest troszeczkę podobny. W każdym razie, główną naszą bronią będzie latarka. Tak właśnie prosta latarka, na baterie oczywiście, które podczas przygody z Alanem będziemy znajdować, więc nie zabraknie nam ich. Dodatkową bronią, będzie broń palna, gdyż służy ona do ostatecznego rozwalenia przeciwnika, latarka ma ich tylko pozbawić tej otoczki ciemności, przez którą są chronieni i żadna broń nic im zrobić nie może. Z pewnością jest to ciekawe połączenie, tym bardziej, że ja podczas rozgrywki nie odczułem żadnego efektu Deja Vu, zapewne wiecie co to za efekt. "Gdzieś już to widziałem", może miasteczko i okolice nie są aż tak bardzo zróżnicowane, ale bardzo przyjemnie mi się prowadziło rozgrywkę z taką mechaniką i myślę, że tutaj to twórcą wyszło na plus.
Światłość rozjaśni ciemność.
Nie mamy tutaj żadnych elementów logicznych, co w skrócie znaczy, że nie trzeba wcale wytężać swoich szarych komórek aby przejść do kolejnego etapu gry. Chyba, że dla kogoś tzw. "Quick Time Event" to element logiczny, to zawsze się coś znajdzie. Są różnego typu ludzie i mogą myśleć na milion sposobów, ja tutaj po prostu piszę swoją recenzję i to co ja myślę, nie patrzę na inne tego typu recenzje, a wcale nie jestem profesjonalistą. Dobrze, bo zapędziłem się w róg, niekoniecznie związany z tematem dzisiejszej recenzji.
Ekran Gry ;)
Idąc dalej, głównym źródłem regeneracji naszego zdrowia, będą po prostu latarnie, służą one zarówno do zbierania punktów kontrolnych, dzięki czemu będziemy mogli wrócić do tego samego miejsca, niekoniecznie kiedy zginiemy, a na przykład coś przeoczymy bo i tutaj coś dla zbieraczy się znajdzie, między innymi maszynopisy nowej powieści Alana, której on sam sobie jak wcześniej wspomniałem nie przypomina, a także termosy i tutaj nie pamiętam czy z kawą czy z herbatą, gdyż miałem styczność z tym tytułem tylko w wersji na konsole, ale zapewne jeszcze raz sięgnę po niego w wersji na komputery osobiste. Raczej to były termosy z kawą, jest ich troszkę więc zebranie ich wszystkich to przynajmniej dwa razy przechodzenie tego samego epizodu.
Oprócz tego gra ma jakieś tam elementy RPG, jednak jest ich niewiele i raczej nie jest zaliczana do właśnie tego typu gry. Ma w sobie czegoś po trochę, akcja, survival i tak dalej. Każda gra przecież jest mieszanką, chociaż teraz zaprzeczam samemu sobie, nie każda gra jest mieszanką, bo są tworzone gry tylko w kierunku jednego gatunku. Tutaj tak przedstawia się mechanika i więcej tutaj rewolucji nie mamy, nie mniej jednak jest to naprawdę bardzo dobry tytuł, godny polecenia. Warto też wspomnieć o niezbyt bogatym arsenału broni, między innymi bardziej od shotguna są skuteczniejsze flary czy też granaty błyskowe, które załatwiają sprawę raz i dwa. Również zdarzy nam się poprowadzić kilka razy samochód, ale nie jest to gra wyścigowa i model jazdy nie robi tutaj większego wrażenia, nie mniej jednak te wszystkie elementy tworzą jedną, bardzo dobrą produkcję, która zapewne nie jednego z was wciągnie.
Dźwięk i otoczenia na pewno wychodzą na plus, jak dosyć często wspominam to również ważne elementy gry, wpływające na klimat i jakość rozgrywki, zacznijmy tutaj od otoczenia. Lokacje są wykonane w bardzo dobry sposób jak na swoje lata, naprawdę użyto tutaj dużej dawki możliwości twórców i pokazali co tak naprawdę potrafią zrobić w przeciągu tych wszystkich zapowiedzi, bo jak wiemy gra była troszkę lat tworzona i z pewnością wiele osób na nią czekało. Otoczenie jest spustoszałe przez mrok, co wygląda bardzo klimatycznie, a także niekiedy takie jakby tornada, tylko że zupełnie różniące się od zwykłych tornad, dodają uroku grze. Zarówno w nocy jak i w dzień, otoczenie wygląda bardzo przejrzyście i miejscami realistycznie, krajobrazy miasteczka czy też woda, nie razi w oczy jak to jest w większości grach. Ja na to jednak zawsze przymykam oko, gdyż nie jest to najważniejsze, jednak kiedy jest to zrobione w znakomity sposób, warto to docenić.
Jest bardzo dobrze !
Przeciwnicy nie są jakoś zróżnicowani, mamy tutaj zwykłych mieszkańców, opętanych przez mrok, a także rzeczy, które pod wpływem mroku, są uparte i starają się nas zabić, nie zawsze są to rzeczy małych rozmiarów. Taki na przykład wagon pociągowy, potrafi być uciążliwy, a jeżeli za bossa twórcy obierają sobie buldożera, który sam jeździ i próbuję nas zabić albo tornado ciemności wyrzucające rzeczy w naszym kierunku, też w celu naszego zabicie, to naprawdę musieli mieć bardzo dobrą wyobraźnię i mi się to spodobało, a najlepszy w tym wszystkim był opętany kombajn, z którym miałem spore problemy.
Twisterem raczej tego nie nazwę.
Pozostała nam muzyka, która niewątpliwe tutaj się pojawia i jest bardzo dobra, między innymi produkcja była promowana jednym chyba z lepszych kawałków, a mianowicie Poets of the Fall - War, piosenka została napisana specjalnie na potrzeby gry, a nawet w teledysku można było ujrzeć realistycznego Alana, który zapewne był pierwowzorem dla twórców. W każdym razie, muzyki nie da się opisać tak bardzo dokładnie, więc powiem tylko, że jest ona naprawdę dobra, posłuchajcie sobie troszkę.
Więc to by było na tyle, jeżeli chodzi o Alana Wake'a, oczywiście jak najbardziej zachęcam do zasięgnięcia po ten tytuł, gdyż ja się nie zawiodłem i myślę, że z wami będzie to samo. Za tydzień oczywiście recenzja się pojawi, nawet jeżeli nie znajdę pomysłu, to jakąś wcisnę nawet na siłę. Jednak myślę, że po przewertowaniu kilku tytułów coś się znajdzie.
Klocki Lego dominowały i dominują na rynku zabawek dla dzieci. Sam kiedyś się nimi bawiłem, poruszały wyobraźnie i nie tylko, wspólne budowanie różnego rodzaju budowli z rodzicami. To było jednak w dzieciństwie. Skoro Lego osiągnęło taki fenomen, to ten przemysł poszedł też w inne kierunku, na początku były to gry, ale bez żadnego oszukiwania się, były one strasznie słabe, nieprzemyślane i robione na szybko, w celu zarobienia pieniędzy. Potem pojawiły się filmy, a głównie to tylko seria Bionicle, filmy już nie były tak okropne jak gry, a jeżeli miało się lat 7-12, to dobrze trafiły w odbiorcę. Jednak połączenie świata klocków Lego i znakomitej serii Gwiezdnych Wojen było dobrym pomysłem ? Zapraszam do przeczytania recenzji z gry Lego Star Wars The Video Game.
Fabuła klockowa, obejmuje trzy pierwsze epizody serii. Jednak jest ona zrobiona w bardziej zabawny sposób, są przerywniki filmowe, ale bohaterowie, czyli ludziki Lego, nic a nic nie mówią, tylko takie szmery, dla nikogo nie zrozumiałe. Nic dziwnego ta gra była adresowana do najmłodszych graczy, nie znaczy to jednak, że starszyzna zagrać nie może. Twórcy widać, że starali się stworzyć fabułę, na wzór filmowej, dodając od siebie pewnych smaczków. Fabularny tryb gry potrafi rozbawić chyba tylko te osoby, które mają doczynienia z serią. Studio postarało się o przekazanie prostej fabuły, aby nie sprawiała ona trudności i była rozumiana dla każdego. Tryb fabularny, to tak naprawdę tylko osiemnaście misji, po sześć na każdy epizod, są oczywiście jeszcze pewne bonusowe, ale trzeba je odblokować zbierając specjalne klocki. To by było na tyle, jeżeli chodzi o fabułę. Krótka to i opis jest krótki.
Mechanika Gry, ograniczania się do pokonywania kolejnych epizodów, gdzie zbieramy klocki, będące naszą walutą, możemy za nie kupić postacie, które potem można użyć w grze, przechodząc sobie dowolny epizod raz jeszcze. Praktycznie tutaj nie ma żadnej filozofii, mamy tutaj oczywiście moce Jedi i Sithów, ale są one zrobione w bardzo ogólny sposób, jednak jak to wiadomo, gra dla dzieci, musi być dziecinnie prosta. Jeżeli twórcy mają zamysły aby ograniczyć grę do minimum, a poziom trudności jaki istnieje to tylko najłatwiejszy. To też mechanika nie może być skomplikowana.
Tak wygląda, ekran podczas gry ; )
Ciekawym dodatkiem jednak jest tryb dla dwóch graczy, gdzie możemy zagrać ze znajomym. To chyba właśnie dzięki temu ta seria aż tak zaistniała na rynku. Grając w pojedynkę, nie ma takiej zabawy jak grając we dwóch. Wprawdzie mówiąc, wtedy też więcej zbierzemy, gdyż CPU nie jest tak inteligenty, a niektóre klocki, wymagają współpracy aby je zdobyć. Za te klocki, zdobywamy części pojazdów, szczerze nie mogę dokładnie powiedzieć do czego one służą, po prostu jest to jakiś dodatek, dla osób lubiących takie smaczki.
Nie ma co więcej debatować nad mechaniką, lepiej napisać krótki i treściwie, zresztą do tej gry nie trzeba się przekonywać, to dobry sposób na nudę, jeżeli masz pod ręką młodszego brata czy też kuzyna, możecie się dobrze bawić.
Otoczenie, jak możecie się domyślać jest wykonane z klocków lego, praktycznie wszystko jest wykonane z tych właśnie klocków, zdarzają się wyjątki, bo jakoś gra musi wyglądać. Nie można na to narzekać, a to całkiem dobrze komponuje się z elementami platformowymi. Muzyką jest muzyka z serii, lekko zmodyfikowana na potrzeby gry, to chyba normalne. Zresztą gra została wydana pod znakiem LucasArts, więc to jest raczej zrozumiałe, że nie odbyło się bez żadnych większych zmian.
Recenzja krótko i dokładnie takiej krótkiej gry, ale dzisiaj fatalnie się czuje i naprawdę ciężko mi było to napisać. Mam nadzieje, że to zrozumiecie. Dzisiaj też bez podsumowania, bo to jest gra stworzona do zabawy, a nie do czerpania z niej jakiś plusów i minusów ;)
Witajcie, z racji z tego, że mamy 2012 rok. Dzisiaj przedstawię wam TOP 5 Gierek 2011 Roku, które moim zdaniem zdominowały ten rok. Oczywiście wybiorę tylko te, które moim zdanie zasługują na to miejsce, niektórzy mogą myśleć inaczej, więc z góry przepraszam. Jeżeli nie zobaczycie swojego faworyta, troszeczkę sugerowałem się grywalnością, troszeczkę grafiką. Wszystko wyszło jak wyszło. Wprawdzie nie jest to pierwszy styczeń 2012 roku, a już czwarty luty. Myślę jednak, że jest jeszcze okazja aby taką listę przedstawić.
Battlefield 3, z pewnością zasłużył na to miejsce. Nie znalazłby się tutaj wcale gdyby nie genialny tryb mutliplayer, o którym pisałem już w dosyć obszernej recenzji. Niestety tylko multiplayer, dlatego otrzymał tak wysoką ocenę. Ogólnie w trybie dla pojedynczego gracza nie znajdziemy żadnej ciekawej fabuły, nadrabiają to polskie dialogi, czy też znakomita oprawa graficzna. Battlefield 3 znalazłby się za pewne wyżej, gdyby fabularnie był tak wciągający jak w przypadku multiplayera. Narzekać jednak na nowe dzieło "DICE" nie możemy, mimo naciąganej fabuły, potrafi ona czasami zaskoczyć. Po więcej odsyłam do osobnej recenzji.
Batman Arkham City, w tym roku 2011 był wielkim zaskoczeniem. Rock Steady, pokazało jak się robi kontynuację, dokładnie wzorowe. Dlaczego jednak tylko czwarte miejsce ? Trzeba przyznać, że pojawiły się lepsze gry na rynku, do przygód człowieka-nietoperza. Nie możemy jednak zaprzeczyć, że Arkham City ma jedną z lepszych fabuł jeżeli chodzi o gry przygodowe łączone z akcją. Dobra oprawa graficzna i muzyka, też tutaj stoi na dobrym poziomie, fani nietoperzyka, w tym roku naprawdę byli hojnie obdarowanie. Dodatkowo masa różnych "easter eggów" i map z wyzwaniami. Sprawia, że często do tej gry się jeszcze wraca. Zaprzeczyć nie można, że jest ona bardzo dobra. Musiała jednak powędrować na czwarte miejsce. Inne gwiazdy jeszcze są przed nią i musi się z tym pogodzić. Tak czy owak, kto jeszcze nie zagrał w ten tytuł, niech to zrobi. Zarówno na Piecyki jak i konsole, cieszy się dobrą popularnością.
Uncharted 3: Oszustwo Drake'a. Miałem okazje zagrać w ten tytuł, który dostępny jest tylko na konsole Sony Playstation 3, dlaczego akurat wylądował na trzecim miejscu ? Ponieważ, na to zasłużył. Oprawa graficzna, może nie zmieniła się aż tak bardzo, ale całość wygląda znakomicie. Fabuła jest bardzo dobra, miejscami widać niedociągnięcia, ale tylko minimalne przez co dobrze zrozumiana. Wersja polska, jest zrealizowana w sposób fantastyczny Jarosław Boberek, w roli głównego bohatera, wypada bardzo dobrze, podobnie jak to było w przypadku części drugiej. Zdradzać wam więcej nie będę. Tryb multiplayer też wygląda dobrze, narzekać nie można. Tutaj jednak ważniejszy jest singleplayer. Gra jest warta swojej ceny, która aktualnie wynosi nawet sporo. W każdym razie, dla fanów pozycja obowiązkowa. Miejsce trzecie w 2011 roku, według mnie klasyka gatunku.
Dark Souls. Tytuł dostępny tylko na konsole, w który miałem okazje zagrać. Nie jestem aż takim fanatykiem tego typu gier, a właściwie jest to RPG, połączone z elementami akcji. Nie grałem w poprzednika "Demon Souls", ale na pewno zagram. Gra jest naprawdę wciągająca, dobrze zrobiona, znakomicie oprawiona. Z pewnością polecam posiadaczom konsoli, a także fanom RPG. Jeżeli lubicie mroczne klimaty, w dosyć dobrze przedstawionym świecie. To jest to gra dla was. Wiele się o niej opisać nie mogę, wiem tylko, że zasługuje na to wysokie drugie miejsce. Byłoby za pewne pierwsze, ale jest jeszcze lepsza gra od niej, z tego samego gatunku. Gdyby porównywać wszystko po kolei lepiej wypada ta druga gra, zaraz się przekonacie co to jest dokładnie. W skrócie: Dark Souls - Długie godziny gry.
Fus Ro Dah ! To hasło zapewne padło wiele razy, podczas tej jesieni. Bezapelacyjnie według mnie najlepszą grą roku 2011 jest Skyrim. Wiele osób może się nie zgadzać i mimo, że ta gra została przeznaczona na konsolę, o niebo lepiej wypada na dobrych i doświadczonych komputerach osobistych. Świat przedstawiony w Skyrimie jest w bardzo dobry sposób, a widoki jakie możemy ujrzeć naprawdę robią dobre wrażenie.Gra na pewno wystarcza na wiele godzin, pozycja obowiązkowa dla fanów serii, wprawdzie przyznam się, że taki nie jestem, ale wyjątkowo Skyrim, naprawdę wywarł na mnie wrażenie. Dobrze, dobrze użyję pełnej nazwy gry. The Elder Scrolls V:Skyrim. Zaprawdę powiadam wam, ta gra jeszcze długo będzie utrzymywać się na najwyższych pozycjach. Tymczasem bierzcie swoją tarczę i miecz i zaczynajcie polować na smoki !
Tak więc przedstawia się lista, TOP 5 Gier 2011 roku. Za pewne wiele osób będzie innego zdania, ale mam prawo myśleć inaczej. Co za tydzień ? Za pewne kolejna recenzja myślałem tutaj o Resident Evil:5, ale chyba pójdę w coś całkiem innego. Zapraszam za tydzień ;)