sobota, 25 lutego 2012

Alan Wake - Recenzja

Witajcie ! Wracam po dwóch tygodniach przerwy, zaprzepaściłem jedną recenzje, ale to wynika z tego, że po prostu czasami brak mi pomysłów na daną recenzję i wolę ją sobie odpuścić, lepiej nie pisać nic, a niżeli robić taką beznadziejną recenzję jak to było w przypadku Lego Star Wars The Video Game.

Krótkie malutkie przywitanie i czas ogłosić co dzisiaj padnie pod moje skrzydła, jak dobrze wiecie nie jestem aż taki surowy w ocenianiu gier, a liczy się dla mnie tak samo muzyka jak i rozgrywka, na grafikę często można przymknąć oko, gdyż my mamy czerpać przyjemność z gry i bawić się nią, bo do tego one służą, chociaż nie każde, niektóre mają to do siebie, że potrafią ludzi poruszyć od środka, wzruszyć i wywołać łzy, to jest raczej dziwny zabieg, ale niektóre gry są już robione jak dobre filmy, które niedawno weszły do kin. Zapewne ta historia, którą wam dzisiaj przedstawię nie wywołuje łez, ale z pewnością porusza, gdyż jest opowiedziana i zrealizowana w genialny sposób. Usiądźcie wygodnie, przygotujcie baterie do swoich latarek, bo ruszamy w mroczną podróż po miasteczku Bright Falls. Czyli jak możecie się już domyśleć, dzisiaj spróbuje dobrze zrecenzować grę Alan Wake, która niedawno pojawiła się na komputery osobiste w wersji steam, ale już niedługo również w wersji pudełkowej, a od dłuższego czasu gości na platformie Xbox 360.

Głównym bohaterem w grze jest tytułowy Alan Wake, jest on pisarzem, który ma w swoim dorobku kilka dobrych książek, są to głównie horrory, niestety od okresu dwóch miesięcy nie może napisać żadnej nowej książki, ponieważ nękają go koszmary. Już od samego początku fabuła stoi na wysokim poziomie, na początku już toczymy walkę w śnie Alana, ale to dopiero początek. Jego żona Alice postanawia wyjechać z nim, gdzieś daleko aby Alan w końcu mógł odpocząć i w najlepszym wypadku coś napisać. Tak więc Alan, wyjeżdża na wczasy...ale wczasy, to złe określenie tego co będzie musiał przeżyć.

Bright Falls, nie jest jednak takie złe...
Więc rusza wraz ze swoją ukochaną do miasteczka Bright Falls, tam podobno odbywa się jakiś festyn, a krajobraz jest bardzo malowniczy, Alice jest zadowolona z tego wypadku, Alan oczywiście też, nie domyśla się przecież, co tutaj może się wydarzyć, a częste koszmary na pewno nie działają lepiej na samopoczucie głównego bohatera. Wszystko klei się jak dobry serial, nawet mamy taki jakby wstęp przed każdym epizodem, ale nie rozpędzajmy się tak i wróćmy jeszcze do początku. Alan miał odebrać klucze od pewnej osoby, która miała im zapewnić w Bright Falls miejsce do zamieszkania, kto to taki ? Tego dowiecie się grając właśnie w tą grę. Jednak zamiast miłego starszego Pana, Alan spotyka niezbyt z wyglądu przyjazną kobietę, która wręcza mu po prostu klucze, mówiąc że tam mają zamieszkać. Sam wygląd kobiety, już przeraża, a wszystkiemu towarzyszy utrata światła, wtedy jednak Alan nie był niczego świadomy i pojechał wraz z Alice w miejsce zwane Cauldron Lake. Jego żona z racji z tego, że boi się ciemności kupiła kilka latarek aby zabezpieczyć się w razie utraty światła. Po przyjeździe widzą, że nie jest to jakiś luksusowy domek, w dodatku już na samym początku są problemy ze światłem. Alan jednak szybko się z nim uporał i wracając do Alice, zobaczył że ta przygotowała mu maszynę do pisania, aby mógł coś napisać. Ten jest wściekły takim podejściem swojej żony i wywiązała się kłótnia, Alan postanawia odreagować na zewnątrz i wychodzi z domu. Chwilę później światło w ich domku gaśnie, a Alice zaczyna przeraźliwie krzyczeć, Alan śpieszy jej na ratunek, ale widzi tylko, że coś porywa Alice do wody, więc rzuca się za nią...ale nic to nie dało, ponieważ budzi się w samochodzie, który najprawdopodobniej miał wypadek.

To naprawdę dobrze opowiedziana historia ; )
Alan zastanawia się czy był to tylko jego kolejny koszmar, ale kiedy uświadamia sobie, że miasteczko nie jest takie przyjazne jak wyglądało, szybko dowiaduje się, że jest to niestety rzeczywistość, a większość wydarzeń, które się wydarzyły są wzięte z jego najnowszej książki, której niestety sobie nie przypomina aby pisał. Kochający mąż, podejmuje walkę z ciemnością, bo właśnie to nam będzie towarzyszyć przez całą fabułę, pojawią się też lokacje, gdzie będziemy się poruszali w pełnym świetle dnia codziennego, ale to tylko chwilowe momenty. Głównie przyjdzie nam się zmierzyć z opętanymi przez ciemność mieszkańcami Bright Falls, którzy po prostu chcą nas najprościej w świecie zabić. Podczas tej historii, poznamy kilka ciekawych postaci, między innymi przyjaciela Alana, zabawnego Barryego, który potrafi w niektórych momentach rozbawić gracza. Tak przedstawia się początek fabuły w Alanie Wake'u, oczywiście mógłbym opisać dalsze losy bohatera, ale wtedy tylko zepsułbym wam rozgrywkę, tak więc jeżeli chcecie poznać historię Bright Falls z Alanem w roli głównej, musicie po prostu wybrać się w tą mroczną podróż.

Mechanika gry z pewnością nie należy do skomplikowanych, aczkolwiek jest czymś na pewno świeżym, chociaż tutaj nie mogę zapewnić tego w stu procentach, gdyż wcześniej nie grałem w podobne tego typu gry, a słyszałem, że Alone in The Dark, jest troszeczkę podobny. W każdym razie, główną naszą bronią będzie latarka. Tak właśnie prosta latarka, na baterie oczywiście, które podczas przygody z Alanem będziemy znajdować, więc nie zabraknie nam ich. Dodatkową bronią, będzie broń palna, gdyż służy ona do ostatecznego rozwalenia przeciwnika, latarka ma ich tylko pozbawić tej otoczki ciemności, przez którą są chronieni i żadna broń nic im zrobić nie może. Z pewnością jest to ciekawe połączenie, tym bardziej, że ja podczas rozgrywki nie odczułem żadnego efektu Deja Vu, zapewne wiecie co to za efekt. "Gdzieś już to widziałem", może miasteczko i okolice nie są aż tak bardzo zróżnicowane, ale bardzo przyjemnie mi się prowadziło rozgrywkę z taką mechaniką i myślę, że tutaj to twórcą wyszło na plus.

Światłość rozjaśni ciemność.
Nie mamy tutaj żadnych elementów logicznych, co w skrócie znaczy, że nie trzeba wcale wytężać swoich szarych komórek aby przejść do kolejnego etapu gry. Chyba, że dla kogoś tzw. "Quick Time Event" to element logiczny, to zawsze się coś znajdzie. Są różnego typu ludzie i mogą myśleć na milion sposobów, ja tutaj po prostu piszę swoją recenzję i to co ja myślę, nie patrzę na inne tego typu recenzje, a wcale nie jestem profesjonalistą. Dobrze, bo zapędziłem się w róg, niekoniecznie związany z tematem dzisiejszej recenzji.

Ekran Gry ;)
Idąc dalej, głównym źródłem regeneracji naszego zdrowia, będą po prostu latarnie, służą one zarówno do zbierania punktów kontrolnych, dzięki czemu będziemy mogli wrócić do tego samego miejsca, niekoniecznie kiedy zginiemy, a na przykład coś przeoczymy bo i tutaj coś dla zbieraczy się znajdzie, między innymi maszynopisy nowej powieści Alana, której on sam sobie jak wcześniej wspomniałem nie przypomina, a także termosy i tutaj nie pamiętam czy z kawą czy z herbatą, gdyż miałem styczność z tym tytułem tylko w wersji na konsole, ale zapewne jeszcze raz sięgnę po niego w wersji na komputery osobiste. Raczej to były termosy z kawą, jest ich troszkę więc zebranie ich wszystkich to przynajmniej dwa razy przechodzenie tego samego epizodu.

Oprócz tego gra ma jakieś tam elementy RPG, jednak jest ich niewiele i raczej nie jest zaliczana do właśnie tego typu gry. Ma w sobie czegoś po trochę, akcja, survival i tak dalej. Każda gra przecież jest mieszanką, chociaż teraz zaprzeczam samemu sobie, nie każda gra jest mieszanką, bo są tworzone gry tylko w kierunku jednego gatunku. Tutaj tak przedstawia się mechanika i więcej tutaj rewolucji nie mamy, nie mniej jednak jest to naprawdę bardzo dobry tytuł, godny polecenia. Warto też wspomnieć o niezbyt bogatym arsenału broni, między innymi bardziej od shotguna są skuteczniejsze flary czy też granaty błyskowe, które załatwiają sprawę raz i dwa. Również zdarzy nam się poprowadzić kilka razy samochód, ale nie jest to gra wyścigowa i model jazdy nie robi tutaj większego wrażenia, nie mniej jednak te wszystkie elementy tworzą jedną, bardzo dobrą produkcję, która zapewne nie jednego z was wciągnie.


Dźwięk i otoczenia na pewno wychodzą na plus, jak dosyć często wspominam to również ważne elementy gry, wpływające na klimat i jakość rozgrywki, zacznijmy tutaj od otoczenia. Lokacje są wykonane w bardzo dobry sposób jak na swoje lata, naprawdę użyto tutaj dużej dawki możliwości twórców i pokazali co tak naprawdę potrafią zrobić w przeciągu tych wszystkich zapowiedzi, bo jak wiemy gra była troszkę lat tworzona i z pewnością wiele osób na nią czekało. Otoczenie jest spustoszałe przez mrok, co wygląda bardzo klimatycznie, a także niekiedy takie jakby tornada, tylko że zupełnie różniące się od zwykłych tornad, dodają uroku grze. Zarówno w nocy jak i w dzień, otoczenie wygląda bardzo przejrzyście i miejscami realistycznie, krajobrazy miasteczka czy też woda, nie razi w oczy jak to jest w większości grach. Ja na to jednak zawsze przymykam oko, gdyż nie jest to najważniejsze, jednak kiedy jest to zrobione w znakomity sposób, warto to docenić.

Jest bardzo dobrze !
Przeciwnicy nie są jakoś zróżnicowani, mamy tutaj zwykłych mieszkańców, opętanych przez mrok, a także rzeczy, które pod wpływem mroku, są uparte i starają się nas zabić, nie zawsze są to rzeczy małych rozmiarów. Taki na przykład wagon pociągowy, potrafi być uciążliwy, a jeżeli za bossa twórcy obierają sobie buldożera, który sam jeździ i próbuję nas zabić albo tornado ciemności wyrzucające rzeczy w naszym kierunku, też w celu naszego zabicie, to naprawdę musieli mieć bardzo dobrą wyobraźnię i mi się to spodobało, a najlepszy w tym wszystkim był opętany kombajn, z którym miałem spore problemy.

Twisterem raczej tego nie nazwę.
Pozostała nam muzyka, która niewątpliwe tutaj się pojawia i jest bardzo dobra, między innymi produkcja była promowana jednym chyba z lepszych kawałków, a mianowicie Poets of the Fall - War, piosenka została napisana specjalnie na potrzeby gry, a nawet w teledysku można było ujrzeć realistycznego Alana, który zapewne był pierwowzorem dla twórców. W każdym razie, muzyki nie da się opisać tak bardzo dokładnie, więc powiem tylko, że jest ona naprawdę dobra, posłuchajcie sobie troszkę.


Więc to by było na tyle, jeżeli chodzi o Alana Wake'a, oczywiście jak najbardziej zachęcam do zasięgnięcia po ten tytuł, gdyż ja się nie zawiodłem i myślę, że z wami będzie to samo. Za tydzień oczywiście recenzja się pojawi, nawet jeżeli nie znajdę pomysłu, to jakąś wcisnę nawet na siłę. Jednak myślę, że po przewertowaniu kilku tytułów coś się znajdzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz