Zapewne każdy z was choć raz, oglądał słynną serię Gwiezdnych Wojen, wielu z was zainteresowało się tym światem, a seria zdobyła ogromną popularność. Zgodnie z postępem technologii, zaczęły wychodzić gry, które obejmowały właśnie tematykę Gwiezdnych Wojen, sukcesy odniosły między innymi: Star Wars Knights the old Republic, a później także seria Lego. Praktycznie nie doczekaliśmy się, że tak to nazwę porządnych gier, obejmujących jednak tematykę nowej i starej trylogii. Chociaż Star Wars: The Revenge of the Sith, na konsole wypadła całkiem dobrze.
Dzisiaj mam wam do przedstawienia, grę z serii LucasArts, o tematyce gwiezdnych wojen, gdzie wydarzenia mają miejsce przed IV epizodem "Nowa Nadzieja". Zapraszam do przeczytania recenzji, a być może i sięgnięcia po tytuł.
Fabuła, w The Force Unleashed rozpoczyna się, od wizyty Dartha Vader'a, w Kashyyk (chyba dobrze napisałem), gdzie niszczy on wioskę Wookieich, poszukując ocalałego rycerza Jedi, którego ma zamiar zgładzić. Początek jest niezwykle interesujący, a Darth Vader, w cale nie jest głównym bohaterem w grze. Można powiedzieć, że to jest taki jakby Prolog, do pierwszej misji. Darth Vader, po walce z rycerzem Jedi, uśmierca go, czego świadkiem jest jego syn Galen Marek, w nim właśnie Vader, widzi coś ciekawego i postanawia go wziąć na swojego ucznia.
Młody Galen.
Więc właśnie. Dorosły już Galen, wreszcie zostaje mianowany na Sith'a, otrzymując swoje pierwsze poważne misje. Nie wiedział, on o swojej przeszłości, był tak jakby marionetką Dartha Vader'a. Posłuszny i uległy, nie sprzeciwiał się, ale do czasu. W trakcie jego misji, towarzyszył mu robot Proxy, który najczęściej przekazywał mu wiadomości od swojego mistrza, czy też pomagał mu w licznych trudnościach technicznych. Oprócz tego, towarzyszyła mu pilotka, jego wahadłowca Juno, w której potem się zakocha i stanie się ona jego słabością. Galen Marek, otrzymał też jakby pseudonim, pod którym działał jako Sith, brzmiał on Starkiller. Palpatine, mistrz Dartha Vadera, początkowo nic nie wiedział o Starkillerze, jednak później większość wyszła na jaw, wtedy to rozkazał mu zabić Starkillera.
Starkiller i Juno.
Kiedy to Starkiller, udał się do Felicii, gdzie miał za zadanie zgładzić Shakk Ti, wtedy to też oznajmiono mu, że jest w nim cząstką dobra, że jest tylko marnym pionkiem Vader'a. Starkiller jednak sobie nic z tego nie robi. Dopiero kiedy Vader próbuje go zabić, ten uświadamia sobie, że został zdradzony i planuje zemstę, a także pomaga rebeliantą, Ci jednak nie wiedzą o tym i traktują go jak wroga. Sprzeciwia się on Vader'owi, który nie jest z tego zadowolony. Juno, jest tym zmartwiona, ponieważ nie chcę stracić Galen'a. Zakończenie fabuły jest dosyć ciekawe, a w przypadku Ultimate Sith Edition, mamy kilka zakończeń, bynajmniej tak to zapamiętałem, zdradzać ich nie będę, zepsuł bym wam tylko przyjemność z gry i zespoilowałbym, czego gracze nie cierpią.
Mechanika Gry, jest bardzo zbliżona do klasycznego Shlasher'a, przemierzamy kolejne lokacje, niszcząc kolejnych przeciwników, od czasu do czasu angażując się w Quick Time Eventy, więc musicie przyznać, że zbliżony do Slasher'a jest, jeżeli to w ogóle nie jest slasher, a tego niestety nie wiem. Mamy więc tutaj, przejrzysty i prosty system walki, z którym każdy sobie na pewno poradzi, wymachiwanie mieczem to tylko proste klikanie myszki, nie można też zapomnieć o atakach specjalnych, gdzie lepiej się je wykonuje na konsolach, ponieważ mamy joysticki, a nie klawiaturę. Oprócz tego, dysponujemy mocami, jak to w przypadku serii Gwiezdnych Wojen, normalna rzecz. Mamy błyskawice, odepchnięcie, manipulowanie przedmiotami, czy tez tak zwany umysłowy trick, który powoduje że możemy kontrolować jakieś przeciwnika, sprawiając że pozabija on na przykład swoich kolegów, czy też popełni samobójstwo.
Gdzie mi z tym !
Swoje moce możemy ulepszać, w tak zwanym sklepiku, ale czy jest to sklepik, raczej jest to okno, gdzie może podnieść swoje umiejętności, zmienić strój, czy kolor mieczu świetlnego, oczywiście jeżeli odblokowaliśmy dany kryształ, nie wszystko jest od razu odblokowane, a niektóre stroje są naprawdę ciekawe, pasujące do niektórych misji, więc można sobie z tego skorzystać, aczkolwiek, nie trzeba. Zawsze można eksperymentować, inwestując na przykład w jakąś jedną moc, ponieważ w trakcie gry, wszystkie na maksymalny poziom nie ustalimy, gra aż taka długa nie jest, więc można ją przejść więcej niż raz, wcale taka nudna nie jest i z przerwami, gra się nawet całkiem dobrze, jakby się grało po raz pierwszy.
Czuje moc !
Nie mamy tutaj żadnych elementów logicznych, chyba że dla kogoś element logiczny, to wciskanie klawiszy wyskakujących na ekranie, to wtedy te elementy logiczne są. Gra raczej nie ma skomplikowanej mechaniki, nie prowadzimy tam żadnych pojazdów, więc ograniczmy się tylko do walki, o której już wspomniałem wyżej. Jeżeli by tak się jeszcze dopatrywać, to może to, że ciekawym elementem w mechanice, są tak zwane "podmuchy" wiatru, gdzie możemy wykonać szybki zryw, atakując efektownie przeciwnika. Krótko o mechanice, bo jest prosta i przejrzysta, nawet młodsi gracze, nie powinni mieć problemu z przejściem tego tytułu. Chyba, że zagrają na najtrudniejszym poziomie trudności, wtedy to nawet weterani mogą mieć problem.
Muzykę w The Force Unleashed skomponowali Jesse Harlin oraz Mark Girskey, jest ona bardzo dobra, trzyma wysoki poziom, a przede wszystkim, dźwięki są podobne do tych z trylogii, niektóre utwory, można naprawdę po prostu polubić, jeżeli ktoś lubi wersje instrumentalne, to oczywiście, że mu się to spodoba. Dużo więcej o muzyce pisać nie trzeba, w każdej grze jest ważna, nadaje klimatu, barwy, a przede wszystkim cieszy ucho.
Otoczenie, pomimo dosyć trudnego zadania, zostało zrobione przemyślanie i przede wszystkim z nutką wyobraźni, Felicia wygląda jak powinna, są na niej różnego rodzaju dziwne rośliny, których na pewno nie znajdziemy roślin znanych z różnych podręczników. Kashyyk, kraina Woookiech, również stoi na wysokim poziomie, więc silnik graficzny został wykorzystany w dobry sposób, a zaś gra kosmicznych wymagań aż takich nie ma.
Żelazna burza ; 0
Przeciwnicy też są zróżnicowanie, mamy tutaj roboty, pełzające stworzenia, szturmowców, kapitanów, super trooper'ów i wiele innych, więc narzekać na brak przeciwników nie możemy. Ciekawymi są Rancory, te mniejsze i te większe. Pojawiają się również bossowie, ale walka z nimi to część zręcznościowa, wygląda efektownie, a bossy są naprawdę przemyślane, większość to oczywiście Jedi, gdyż przez większość gry właśnie z nimi walczymy, potem są to bossowie z imperium, a na koniec oczywiście...ktoś tam. Cóż więcej mogę powiedzieć, dużo o tej grze pisać nie należy, gdyż też nie ma za bardzo o czym, nie jest ona wcale taka długa jakby się mogło wydawać, powinna być troszeczkę dłuższa, trzyma w niepewności, nie wszystko wyjaśnia. Polecam dla fanów i miłośników gwiezdnych wojen, a dla innych też powinna okazać się dobrym tytułem.
Na wstępie ponownie przepraszam, za posta w poniedziałek, ale tydzień temu uprzedziłem, że w sobotę mogą być problemy. Są ferie, więc ten harmonogram zmienił się tylko dlatego, po feriach posty już będą wrzucane normalnie, czyli następny post wrzucam w sobotę. Też nie jest to dobra informacja, bo nie nadążam z przechodzeniem gier, dlatego dzisiaj Battlefield 3, którego przeszedłem dawno, a ze względu na multiplayer, nie chciałem go opisywać. Teraz jednak grając dość długo w multiplayer, mogę to zrobić.
Zastanawialiście się kiedyś, jak niewiele trzeba aby świat runął w "przepaść" taką jak w II wojnie światowej. Jeden konflikt, może wywołać straszliwe skutki. Battlefield 3, pokazuje nam współczesny konflikt, oczywiście nie rzeczywisty, ale bardzo, ale to bardzo przemyślany. Zapraszam do przeczytana recenzji z gry Battlefield 3.
Fabuła w najnowszej odsłonie już znanej serii, wypada trochę blado w porównaniu do Call of Duty Modern Warfare 3. Co prawda mamy tutaj, dosyć ciekawie pokazany konflikt między USA a Rosją, który powstaje nieświadomie, przez jednego człowieka, zdradzać nie będę kto nim jest, a właściwie przez kilku ludzi. Bo całość fabuły to opowieść żołnierza o wspomnieniach z frontu, co prawda wcielimy się w dwie postacie, a nawet w trzy, raz będziemy mieli okazje poprowadzić Rosjanina, w bardzo ciekawej misji. Również przyjdzie nam poprowadzić kobietę, ale w trakcie gry, dopiero na końcu misji zorientowałem się, że grałem kobietą, po słowach "Jesteś gotowa ?". Dlatego też fabuła w Battlefield 3 jest za bardzo naciągana, a przez to też nie jest aż tak bardzo ciekawa.
Odgłosy walki, zachęcające słówka, to tylko kilka elementów :D
Narzekać jednak nie możemy, DICE postarał się aby wszystko wyglądało najbardziej realistycznie jak tylko się da i pod tym punktem, fabuła jest genialna. Poziom trudności na poziomie normalnym, jest jakby w Call of Duty na trudnym. Również pod względem dialogów postaci, czy ich odczuciach, pojawia się coś tutaj takiego jak strach. Wracając do głównego bohatera, który jest przesłuchiwany przez wywiad wojskowy, dlaczego ? Ponieważ podobno to on stoi za współpracą tych wszystkich nieszczęść. Piszę tak specjalnie, ponieważ nie będę wam zdradzał wszystkich szczegółów, jednak uważam że mogli bardziej się postarać, bo po przejściu całej gry zobaczycie pewne naciągnięcie.
Czuć jednak ten klimat ; )
Właśnie, fabuła też wychodzi na plus z klimatem, ale to głównie dlatego, że nie był on aż tak trudny do przedstawienia, a zróżnicowane misje, które i tak czasem wydają się jakby były robione na siłę...dają radę. Gdyby jednak wybierać mocny punkt tej gry, to niestety fabuła, gdzieś wypada po za podium. Istnieją w tej grze elementy, które bardziej zasługują na pierwsze miejsce.
Mechanika Gry jak w przypadku Call of Duty, wygląda podobnie. Mamy jednak kilka nowości, jak na przykład realistyczne zachowanie karabinów, celowanie w przeciwników nie jest takie łatwe, a przy strzelaniu z tak zwanego "RPG", daje poczuć ten odrzut. Jednak to nadal jest to samo, oprawione w świetną grafikę i dźwięk. Przemierzamy kolejne miejsca i jesteśmy świadkami jeszcze większej rzeźni, oczywiście nie można nie wspomnieć o tym, że całkiem realnie zachowuje się żołnierz którym sterujemy. Kiedy otrzyma jeden strzał jest zamroczony, a kiedy dostanie strzał numer dwa, z bliskiej odległości, ginie. Wiec tutaj Mechanika jest lepsza niż w Call of Duty. Jednak Battlefield 3 nie kończy się tylko na kampanii dla jednego gracza i mechanika obejmuje także świetny tryb Multiplayer, w którym będzie mowa w osobnym wątku, ponieważ na to zasługuje.
Miodzio !
Warto też wspomnieć o tym, że będziemy mieli okazje skorzystać podczas gry z pojazdów, a głównie będą to czołgi, a to już jest jednak jakiś dodatek. Można też powiedzieć, że w Call of Duty też poruszamy się pojazdami, ale całkiem różni się Mechanika Battlefilda 3, a Call of Duty i trzeba tutaj być dwustronnym. Nie ma co więcej opisywać mechaniki Battlefielda 3, bo nie ma w niej więcej żadnych nowości. Po prostu, znakomity FPS.
Dźwięk i Otoczenie, to też mocny punkt tej gry, a dlaczego ? Gdyby muzyka miała mieć swojego słuchacza, to myślę że nawet Chuck Norris, by nie pogardził takim soundtrackiem. Jego kompozytor, którego nie mogłem znaleźć przeszukałem pierwsze strony google i był pokazany jakiś "J-J", myślę jednak że nie tylko on stworzył tą jakże genialną muzykę, trzeba jednak przyznać, że bez niej na przykład gra by mogła wypaść niezbyt dobrze, bo głosy otoczenia to nie wszystko. Muzyka jednak nadaje rozgrywce filmowy charakter i bardzo dobrze, bo o to w grach chodzi, nie można o niej zapominać tym bardziej, jeżeli jest potrzebna.
Otoczenie, to już kompletne opadnięcie szczęki, trzeba tutaj przyznać że silnik FrostBite 2, wypada naprawdę rewelacyjnie i jest to jedna z najładniej wyglądających gier na rynku. Oczywiście lepiej wypada na pecetach niż na konsolach, ale jeżeli mam coś powiedzieć, to wyciąga maksimum z konsol. Po prostu odwzorowane jest dokładnie wszystko, każdy szczegół dopracowany, naprawdę pogratulować. Grając w Battlefielda 3 patrząc na otoczenie, przez chwilę nie mogłem pozbierać szczęki z podłogi, później zrozumiałem że to jest tylko gra. Naprawdę coś nieprawdopodobnego. Mówią że nie patrzy się w grach na grafikę, ale tutaj nie da się jej nie zauważyć, jest naprawdę genialna. Lokacje jakie będziemy mieli okazje odwiedzić, to między innymi Paryż czy Teheran, które zostały odwzorowane w jak najlepszy sposób. DICE po prostu ujął mnie za serce, wydając swój produkt.
Battlefield 3 został wydany w Polskiej Wersji językowej, w pełnej polskiej wersji, czyli po prostu z dubbingiem i jak w wielu grach, dubbing po prostu psuję całą rozgrywkę, tak w Battlefield 3 wypada bardzo dobrze, a zabieg zastosowany dotyczący nie tłumaczenia, dialogów rosyjski, wyszedł genialnie, przez co gra zachowała klimat. W polskim dubbingu udział wzięli między innymi: Adam Bauman, Grzegorz Pawlak, Tomasz Borkowski oraz wiele innych znanych już aktorów dubbingowych. Nie oszukujmy się w tym co robią, są po prostu znakomici. Cóż można powiedzieć jeszcze o Polskiej Wersji, w poprzedniej części Battlefielda, widzieliśmy plejadę gwiazd, tutaj z niej zrezygnowali dając szansę też mało znanym aktorom, wcale nie wyszło im to na gorsze i można śmiało kupować BATTLEFIELDA 3, w Polskiej wersji językowej.
Zajmijmy się teraz trybem Multiplayer, który powinien być opisany w osobnej recenzji, ale skoro już dzisiaj robię, to zrobię wszystko. Tryb Multiplayer posiada: Szturm, Podbój, DeathMatch. Oczywiście te tryby dzielą się jeszcze, jedynie podbój nie jest "podzielny". Mamy również masę możliwości, możemy latać, biegać, skakać, jeździć, czołgać się. Naprawdę masę i multiplayer w tej grze jest na pierwszym miejscu. Zacznijmy od tryby Szturm.
Szturm !
W trybie Szturmu możemy być albo atakującymi albo obrońcami. Jeżeli jesteśmy w tej pierwszej grupie naszym zadaniem jest w przypadku konsoli, podłożenie dwóch ładunków, pod pewne punkty, w zależności od mapy, są chyba na niektórych trzy ładunki. Oczywiście podłożenie tych ładunków, to w cale nie jest sukces. Jest to może 1/4 sukcesu, a przy dobrych wiatrach 2/4, czyli połowa. Bo nasza tułaczka atakującymi zmierza aż do głównej bazy albo do wybicia odpowiedniej ilości obrońców.
Jeżeli jednak jesteśmy obrońcą, to w takim wypadku musimy bronić tych punktów, wszelkimi sposobami, aby nie doszło do ich wysadzenia. Naszym głównym zadaniem jest wybicie odpowiedniej ilości atakujących i jednak wolę grać atakującym, dlaczego ? Ponieważ, łatwiej zdobyć punkty i jest bardziej ciekawiej, trzeba pomyśleć nad taktyką i oczywiście wygrać.
Podbój !
W trybie podboju, nie jest ważne kim zagramy, ważne jest co wykonamy i na ile jesteśmy w stanie wytrzymać. Ten tryb nie wymaga od nas, nie wiadomo jakich umiejętności, wystarczy po prostu tylko dobry kamuflaż i zdobywamy punkty dla naszej drużyny. W podboju możemy sterować albo jednostkami amerykańskimi albo jednostkami rosyjskimi. Naszym zadaniem jest zajmowanie kolejnych obszarów, dzięki którym drużyna przeciwników, po prostu będzie szybciej tracić "kupony". Co to są te kupony ? To jest coś takiego, jak liczba żołnierzy i każde odrodzenie to strata jednego kuponu, jeżeli będziemy mieli w posiadaniu więcej flag, wtedy liczba kuponów będzie spadać przeciwnikowi znacznie szybciej. Podbój kończy się jeśli któraś z drużyn spadnie do zera "kuponów".
Deathmatch !
W trybie tak zwanego "Meczu Śmierci", mamy za zadanie wyeliminować określoną liczbę przeciwników, na wszelkie sposoby i zazwyczaj nie mamy tutaj żadnych pomocy w przypadku pojazdu, wyjątkiem jest Deathmatch drużynowy, gdzie mamy podział na cztery drużyny i mamy pojazdy. Oczywiście jest to jeden z lepszych trybów gry, jest w nim dużo akcji, dużo zabawy, a także dużo nerwów. Trzeba jednak pochwalić twórców, za brak różnorakich dodatków, robiących z nas Supermana, tak jak to było w wypadku Call of Duty.
Pojazdy !
W Multiplayerze mamy niesamowicie dużo pojazdów, ale z tego słynie seria Battlefield. Mamy do dyspozycji, różnorodne helikoptery, czołgi, jeepy, a także pojazdy pływające, zaliczają się również do tego wozy pancerne, ponieważ poruszają się na wodzie. Oczywiście najszybsze są jeepy, a najbardziej skuteczniejsze są czołgi, ich siła jaką dysponują niszczą przeciwnika i są po prostu najbardziej mocne jeżeli chodzi o pojazdy. Oczywiście też, jakby tego było mało mamy statystki pojazdów.
LVL i Statystki !
W Battlefield 3, prawdopodobnie mamy 55 leveli, z czego naprawdę ciężko je wbijać. Każdy level, to zazwyczaj zdobycie jakiegoś dodatku, a właściwie zdobywamy zawsze nieśmiertelnik z rangą. Aby dostawać nowe bronie, czy też dodatki do nich, musimy grać określoną klasą. Nie wspomniałem wcześniej o tym, ale mamy cztery klasy: Szturmowiec, Technik, Wsparcie, Zwiadowca. Oczywiście każda klasa, różni się pewnymi elementami, ale to dzięki nim będziemy mogli doskonalić swoje wyposażenie. Mając na przykład do karabinu dołączoną latarkę taktyczną, oślepiamy w jakimś stopniu przeciwnika. Co jest bardzo wkurzające bo ciężej jest wycelować i trafić.
Cóż tutaj więcej mówić, Multiplayer to jest powód aby tą grę zakupić i zagrać, kampania to tylko początek, w multiplayerze zaczyna się prawdziwa gra.
poniedziałek, 16 stycznia 2012
Witajcie, zapewne myśleliście, że o was zapomniałem ? Nie jest to prawdą, ale nie miałem jak dodać tej recenzji w sobotę, ponieważ nie byłem obecny w domu. Więc robię to dzisiaj i mam nadzieje, że zostanie mi to wybaczone.
Kilka słów wstępów, przeprosin, a dzisiaj mam do pokazania dosyć nietypową grę, która ma już za sobą dosyć sporą historię. Zaczynając od DSJ 2.1, później DSJ 3, mamy wreszcie DSJ 4. Gra nie jest taka wielka, może być nawet uznawana za mini grę, ale frajda jaką można czerpać z tej gry, jest nie do opisania. Czy twórca Jussi Koskela, podołał zadaniu i stworzył godną kontynuację. Zapraszam do przeczytania recenzji z gry Deluxe Ski Jump 4. Oczywiście nie ma tutaj fabuły, więc ten punkt zostanie pominięty.
Mechanika gry najnowszej odsłony skoków, nie jest w cale taka prosta jakby się mogło wydawać. Mamy tutaj praktycznie wszystko co dzieje się w prawdziwych skokach : realistycznie wiejący wiatr, postawa skoczków, noty za styl itd. to dodaję tej grze jedynie dobrego smaku i zachęty do sięgnięcia po nią. Brakuje tutaj tylko jedynie głupich sędziowskich zagrywek z wiatrem, które występują w rzeczywistości. Możemy nawet podnosić belkę w górę czy w dół, niestety jak na razie ten zabieg działa tylko w czasie treningu, gdzie już na przykład z pięćdziesiątej belki nie mamy żadnych szans na wylądowanie.
Dość agresywna postawa, wpływa na odległość
Właśnie, dość agresywna postawa naszego zawodnika wpływa na odległość, podobnie jest w rzeczywistości. Jeżeli lecimy czysto, wyłożeni pięknie na nartach, to odległość będzie nawet dobra, ale tutaj też olbrzymią rolę odgrywa wybicie z progu. Głównym przyrządem, który nam będzie służył podczas gry, jest myszka naszego komputera. Dzięki niej będziemy mogli bić rekordy graczy na całym świecie. Jakby tego było mało, podczas lotu musimy już balansować myszką, aby nasz skoczek nie uległ wypadkowi, czy też aby nie skoczył za krótko, a to jest już nie lada zadanie, ponieważ system gry lubi zaskakiwać i kiedy by wydawało się, że jesteśmy już na ziemi, wylądowaliśmy. Nagle nasz skoczek przewraca się i oczywiście skok jest słabszy, niż jakby wylądował.
Poczuj się jak Małysz : )
Kolejnym elementem mechaniki jest prędkość na progu, ale tutaj raczej wszystko wykonuje system, jednak jeżeli mamy mocniejszy wiatr, to można zaobserwować pewne ruchy rąk u naszego skoczka. Jeżeli mamy większą prędkość na progu, powinniśmy skoczyć troszeczkę lepiej. Trzeba poświęcić trochę czasu, nowemu produktowi, aby zrozumieć o co w tym chodzi.
Dźwięku praktycznie tutaj nie mamy żadnego, liczą się tylko odgłosy otoczenia czy też sygnalizator informujący nas o tym, że możemy skakać. Otoczenie natomiast, jest całkiem dobre jak tego typu "małą" grę. Skocznie są wykonany w interesujący sposób, widać że zostało zmienione wiele rzeczy z poprzedniczki, które szczerze mówiąc przeszkadzały. Między innymi sztywność zawodnika czy "kwadratowi" ludzie. Tutaj oczywiście nie mam ludzi w 3D, ale całkiem lepiej to wygląda i się prezentuje, więc otoczenie na duży plus. Nie mamy tutaj jednak co na razie oceniać, mamy tylko osiem skoczni, autor jednak informuje że będą pojawiać się z czasem nowe, więc nie wypada robić nic innego tylko czekać. Zdecydowanie gra dla fanów skoków narciarskich, innych może ta gra znudzić po paru skokach.
Dziś bez podsumowania, uważam że po prostu nie ma co wydawać plusy i minusy tej grze, gdyż praktycznie minusów tutaj nie widzę, w przypadku trójeczki było to widoczne i to mocno, tutaj wszystko zostało zatuszowane. Za tydzień zajmę się już normalną recenzją "dużej" gry, ale nie obiecuję że post będzie w sobotę, tak na zapas informuję. Dziękuję za zrozumienie i Pozdrawiam !
Zapewne wielu z was, czytało gdzieś w jakiś źródłach historycznych o życiu w latach 40', dwudziestego wieku. Nie było wcale tak sielankowo, poziom przestępczości był zdumiewający, a to głównie w takich miastach jak Nowy Jork, czy Los Angeles, potocznie zwane miastem aniołów. Kiedy dowiedziałem się, że ma wyjść gra w tych klimatach, przebierałem nogami jak niemowlak, cieszący się z nowej zabawki. Czy studiu Team Bondi, udało się wywiązać z zadania i przelać klimat znany z papierów, na ekran naszych monitorów ? Zapraszam do przeczytania recenzji z gry L.A. Noire.
Fabuła rozgrywa się jednak w tym drugim mieście Los Angeles, właściwie trudno tutaj mówić o głębszej fabule. Podczas rozgrywki sterujemy Cole'em Phelps'em, weteranem II wojny światowej, po której ukończeniu wstąpił w szeregi policji, zaczynając oczywiście od takiego żółtodzioba na tak zwanym "krawężniku". Kiedy jednak jego przełożony przydziela mu przesłuchanie, podejrzanego, w sprawie morderstwa. Cole wykazuje się znakomitym instynktem i kładzie podejrzanego na łopatki. Tym samym awansuje on w hierarchii policyjnej, gdzie prowadzi ciekawsze śledztwa, co raz trudniejsze.
Zaczynamy od mundurowego :D
Głównym celem fabuły jest chyba poznanie głównego bohatera, ponieważ przerywniki z jego udziałem podczas wojny o czymś chcą nam powiedzieć, czego na pewno dowiemy się pod koniec naszej przygody. Oczywiście podczas naszej przygody w Los Angeles, natkniemy się na wiele dodatkowych nawet nie powiem, że śledztw, tylko pościgów, za bandytami, którzy popełnili większy czyn karalny niż przekroczenie prędkości, jednak to większego powiązania z fabułą nie ma, to jest taki jakby dodatek dla rozluźnienia atmosfery między śledztwami. Jak wyglądają lokacje ? Można powiedzieć, że przypominają te uliczki, które w tamtych czasach za dnia tętniły życiem, a nocą tętniły zbrodnią. Gra jest liniowa, to znaczy, że nie mamy dodatkowych wątków do fabuły, oprócz parę dodatkowych śledztw, które nie pojawiły się od razu w wersjach konsolowych.
Sceny są naprawdę mocne.
Przygoda zawarta w L.A. Noire na pewno nie jest odpowiednia dla młodszych graczy, chodzi mi tutaj o 12-latków, którzy zapewne nie dorośli jeszcze do takich rzeczy, aby zrozumieć sceny na ekranie. Myślę, że aby poznać fabułę L.A. Noire, trzeba mieć ukończone te 16-lat, chociaż gra ma na pudełku napisane "Tylko dla dorosłych". Zapomniałem wspomnieć, że śledztw nie prowadzimy sami, pomagają nam partnerzy, ale trudno to nazwać pomocą, skoro tylko tak jakby nam towarzyszą i pomagają nam podczas strzelanin, które są widowiskowe, ale to by było na tyle z części fabularnej L.A. Noire.
Mechanika Gry w L.A. Noire nie jest skomplikowana, ale ciężko mi ją opisać. Bowiem mamy tutaj elementy detektywistyczne, elementy strzelanin i elementy typowego sandbox'a. Takie jakby trzy w jednym, ale czy to aby na pewno było dobre rozwiązanie ? Dla wielu graczy, którzy lubią ciekawy klimat, to tytuł L.A. Noire jest dobrym wyjściem, jednak muszą być przygotowani na strasznie monotonne śledztwa, owszem różnią się one, jakby to nazwać...poziomem trudności, chociaż i tutaj nie jest wymagany aż tak wielki język angielski, który powinien być potrzebny, gdyż gra nie została wydana po polsku. Po prostu nawet jeżeli, nie uda nam się wyciągnąć wszystkiego z przesłuchiwanych osób to i tak zaliczymy śledztwo.
Mamy między innymi notes.
Wspomniany wyżej notes, służy nam jako informator, mamy tutaj: Listę podejrzanych, listę przesłuchiwanych, listę miejsc do których możemy się udać, listę poszlak, które zebraliśmy podczas danego śledztwa, a także dodatkową stronę z tzw. "punktami intuicji", po których użyciu możemy łatwiej rozgryźć przesłuchiwaną osobę. Rzecz przydatna i dodająca smaczku grze, niestety gorzej jest już z przesłuchaniami. Mimo że autorzy wprowadzili system realistycznego ruchu twarzy, to i tak często podejrzany może nas zmylić i tutaj przyda się znajomość języka angielskiego.
Poszukiwanie poszlak.
Poszukiwanie poszlak, to również po wielu śledztwach nudzący moment dla wielu graczy, praktycznie nie mamy z tego żadnej frajdy chyba że kogoś aż tak bardzo fascynuję przesuwanie myszki komputera i klikanie w jej klawisze, to wtedy znajdzie tutaj troszeczkę zabawy, ale tak to nie ma się z czego zachwycać, oczywiście też nie koniecznie musimy znaleźć wszystkie poszlaki, ale jeżeli mamy ich więcej, tym łatwiej nam znaleźć dowód na winę danej osoby, która popełniła daną zbrodnię, a czasami naprawdę skurczybyki są twarde, ciężko ich złamać jeżeli mamy im coś udowodnić.
Tak wyglądają przesłuchania.
Przesłuchania również po kilku śledztwach robią się nudne, jednak mi się podobały, ale w formie dźwiękowej, a dokładniej przez głosy aktorów podkładających głos, gdzie Cole Phelps, po prostu jest mistrzem świata, tak powinien brzmieć prawdziwy detektyw, ale to za mało aby nadrobić w innych ciekawych kwestiach. Czasami aby kogoś zmusić do gadania, musimy mu postawić zarzut, nie koniecznie prawdziwy, ale jeżeli nie znajdziemy na niego chociaż jednego dowodu, wyśmieje nas i przestanie mówić.
Pościgi.
Pościgi za podejrzanymi to chyba najciekawszy element gry, ale daleko mu do realizmu, jednak szukanie realizmu w grach jest głupotą, to tak jakby w matematyce szukać język polskiego...bez sensu. Pościgi mają dwie formy: transportową i chodzącą, tak je nazwałem bo tak właśnie wyglądają. Bardziej efektowniejsza jest ta "chodzącą" nasz dzielny detektyw musiał gdzieś czerpać lekcje parkour'u, ponieważ wspina się po ścianach, skaczę po dachach jak małpa. Może w tamtych czasach byli tacy policjanci, nie warto nad tym rozmyślać po prostu warto się bawić razem z Phelpsem.
Elementy sandoboxowe też się pojawiają, ponieważ mamy otwarty świat, ale strasznie liniowy, to jest taki jakby paradoks, ponieważ mamy coś otwartego, a jednocześnie zamkniętego. To chyba tyle z mechaniki, elementy strzelanin, są po prostu normalne, jak w każdej innej grze, nie ma większej sensacji.
Dźwięk i Otoczenie, ten podpunkt recenzji, wypada dosyć dobrze. Nie mamy tutaj przesadnie złej muzyki, nawet powiem, że jest ona dobra, niestety nie mogę znaleźć kto ją skomponował, ale zapewne nie był to tylko jeden kompozytor. Jest ona klimatyczna, wpada w ucho nawet dla takiego kogoś jak ja. Przeważnie w grze występuje muzyka typu: Jazz, ale ciężko mi jednoznacznie określić czy tylko ona, najbardziej spodobał mi się Main Theme L.A. Noire, czyli muzyka, która towarzyszy nam przy menu głównym.
Otoczenie, przypomina rzeczywiście te uliczki z Los Angeles, w tamtych latach, mamy tutaj elementy realizmu, ponieważ miasto wygląda przejrzyście i ciężko rozpoznać w zwykłym cywilu złoczyńce, nie ma za bardzo tutaj aż tak bardzo zróżnicowanego terenu, jednak to nie jest minusem. Kilka budowli może zaskoczyć, chociażby napis "Hollywood", który naprawdę zrobił na mnie dobre wrażenie. Podsumowując warto zagrać w L.A. Noire, chociażby dla klimatu, jeżeli szukacie tam mocnej akcji, to jej nie znajdziecie, grę polecam głównie fanom takich produkcji jak "Syberia". W tym tygodniu nie zdradzę wam, co będę oceniał za tydzień, czekajcie do soboty ;)